powrót
Adwent w czerwcu
W eurowyborach w podkarpackiej wsi Zagorzyce listę LPR poparło prawie 60
proc. głosujących. Miejscowość zasłynęła w 1997 r., gdy ponad 97 proc.
głosujących powiedziało ">>nie<< konstytucji Kwaśniewskiego". Przed rokiem
82 proc. aktywnych zagorzyczan w referendum sprzeciwiło się Unii.
Głosują tak, bo - jak tłumaczą - "to wieś katolicka". Nakierowana w nasłuchu
głównie na Radio Maryja. Czego nie usłyszeli albo nie zrozumieli, dopowiadał
im zawsze i wyjaśniał ks. Eugeniusz Miłoś. Ten sam, który po powodzi
tysiąclecia wysłał list do mieszkańców Glin Małych z przestrogą, że spotkała
ich kara boska za poparcie lewicy w wyborach.
Ksiądz kanonik nie jest już proboszczem, jego młody następca stroni od
polityki. A i sam ksiądz Miłoś - jak powiadają w Zagorzycach - też już nie
agituje.
Nie zawiedli starsi mieszkańcy. Władysław Piczak (75 l.) przekonywał
młodych, żeby szli do wyborów. On też głosował na LPR, bo chce, "żeby się
coś zmieniło, żeby było lepiej, bo nie lubi kłamstwa i oszustwa". W życiu
się już dość narobił. W fabryce mebli w Sędziszowie, a "po robocie na
gospodarce jeszcze". Zanim PKS zaczął do Zagorzyc jeździć, to 10 km rowerem
pedałował albo pieszo szedł, gdy w zimie zawiało drogi. Teraz te niecałe 3
ha, które posiada, w ugorach stoją, las je porasta. To i o dopłaty z Unii
nawet się nie starał. Przyznaje, że gazet nie kupuje, bo nie czyta biegle,
ale radia za to lubi posłuchać i słucha. Ma pięć odbiorników w domu. Słucha
pierwszego programu, w radiu rzeszowskim "mają dobrą muzykę ludową",
nastawia też często Kielce, a żona to musowo Radio Maryja. - Oni po
katolicku mówią - wyjaśnia Piczak. - Prawdę mówią. Teraz słucham Radia
Maryja tak samo,
JAK ZA KOMUNY
Wolnej Europy. Słyszałem stamtąd, że na dobrych ludzi należy głosować, ale
konkretnych osób to nie wskazywali.
Tadeusz Walczyk jednak sobie przypomina, że z miesiąc temu "chyba w Radiu
Maryja coś dobrego mówili o Adwencie". Tak dokładnie to nie powie, czy o
Filipie Adwencie, ale o adwencie mówili. Walczyk głosował na Adwenta z LPR,
tego samego, którego podobizna jeszcze wisi na takim dużym plakacie i obok
trochę mniejszym, przypiętym do sosny przed kościołem.
Plakaty Adwenta na sośnie sąsiadują z podobizną i apelem kandydata z
Narodowego Komitetu Wyborców. W tym samym miejscu, gdzie zawsze wiecowano
przed wyborami. Walczyk pamięta, jak Ślisz przyjechał i tu właśnie
przemawiał, a ksiądz Miłoś namawiał parafian, żeby takich, jak Ślisz, ludzi
wybierać. To pamiętają prawie wszyscy. I jak potem senator i wicemarszałek
nie miał nigdy czasu, by tu zajrzeć. Przed niedzielnymi eurowyborami też
nikt się nie pojawił, ale jak "zbliżą się nasze sejmowe, to pełno będzie
takich, co przyjadą się nam zachwalać". Walczyk pamięta, że w Zagorzycach
był i Lepper. Śmieje się, gdy sobie to przypomina, i macha ręką. - On dobrze
mówi, ale inaczej robi.
Walczyk dziwi się, że Filip Adwent mieszka pod Warszawą, bo myślał, że w
sąsiedniej gminie. Ale to na pewno chrześcijanin i myśli po katolicku. A
polskich narodowych interesów na pewno będzie dobrze bronił, twierdzi
Walczyk. A że Filip Adwent mówi głośno o tym, że chce, aby Unia się
rozpadła, że jest autorem artykułów o zagrożeniach dla Polski ze strony
Unii, że napisał książki: "Unia jest zgubą dla Polski" i "Wyprzedaż polskiej
ziemi" - to według wielu głosujących na niego, dobrze świadczy o tym
człowieku, że głosi prawdę.
Walczyk, jak i wielu zagorzyczan, nie cierpi komuny. Narzeka, że za cztery
stówki renty to brakuje ludziom teraz na leki w aptece, nie mówiąc o reszcie
potrzeb. - Że już dawno nie ma komuny? A Kwaśniewski albo Oleksy to kto? -
mówi Walczyk. A taki Żyd Geremek albo Mazowiecki, to oni są dla Polaków? Dla
nich ważne są polskie interesy czy inne?
Młodszy od Walczyka mężczyzna ("Nie musi pan wiedzieć, jak się nazywam") też
głosował na Adwenta, którego znał z ulotek i wiedział, że kandydat urodził
się na Podkarpaciu, zna trzy języki, bo był bardzo długo poza krajem. W
Polsce jest od niedawna. I ten wyborca jest przekonany, że "najważniejszą
prawdę powie tylko Radio Maryja", i żałuje, że ksiądz Miłoś teraz się już
nie udziela. Brakuje wszystkim broszurek parafialnych, które roznoszono
przedtem po domach.
Ksiądz albo radio mogą mieć wpływ na starych, ale na młodych już nie, ocenia
Stanisław Charchut, który jest
NA ZASIŁKU PRZEDEMERYTALNYM.
Musiał przy kolejnych redukcjach odejść z Fabryki Filtrów w Sędziszowie.
Wcześniej zawsze głosował, teraz nie poszedł. - Parlament Europejski? To
zgraja klakierów. A rolnicy do końca nie wiedzą, co będzie z tej Unii
dobrego. Jeszcze jej nie posmakowali. A co rok to gorzej, oblicza. Teraz na
tych 3 ha, które zdał na syna, ledwie jedna krowa się chowa. Ale pożytek z
niej wielki, bo 10 osobom w rodzinie "dostarcza ekologiczne paliwo dla
organizmu". Z mleka u dziadka i teścia żyją. - Za komuny czworo bydła
miałem, 15 świń do roku sprzedawałem - przypomina Charchut. - Ale 20 lat
temu za tucznika można było kupić dwie tony saletrzaku, teraz pięć razy
mniej. Wtedy z ziemi można było żyć. Bo z uprawy tych 3 ha brałem więcej
pieniędzy niż w fabryce. A zarobki miałem przecież wysokie, najwyższą ósmą
grupę, bo pracowałem na automatach.
We wsi długiej na 10 km, rozsiadłej wzdłuż drogi przy potoku i rozrzuconej
przysiółkami po górkach, mieszka ponad 3 tys. osób. Sklepów można naliczyć
kilkanaście. Geesowski na górze niedaleko kościoła przeżył i ma stałych
klientów. Przychodzą po dobry chleb sędziszowski. Dawniej chleb piekły
gospodynie. Maria Kujdowa też piekła, ale teraz nie ma mąki żytniej. A bez
żytniej chleb się kruszy i szybko wysycha. Ale Teresa Totoń piecze nadal,
podobnie jak Helena Ochał i Janina Malska.
Kujdowa "na wyborach kierowała się własnym rozumem". Od Radia Maryja woli
teraz bardziej diecezjalne Via, bo "nie pouczają i robią to co do nich
należy". Kujdowa chciałaby wiedzieć, co się stało z tymi świadectwami, które
przez Radio Maryja zbierano na ratowanie stoczni. Jak i na co zostały
wykorzystane? Bo sama to już sprawiedliwie rodzinę obdzieliła, rozdała pole
i dom dzieciom. Ale ma emeryturę, to muszą ją szanować. - Choć tyle co
wezmę, to zaraz wydam na opłaty, na prąd , na gaz, że tabletki na reumatyzm
już nie ma za co kupić. - Ale dzięki Bogu operacji jeszcze w życiu nie
miałam, choć się narobiłam, bo
I CEPAMI MŁÓCIŁAM,
i sztychówką kopałam, i przy chudobie, i w polu nie spoczywałam. Mąż Jan,
nieboszczyk, też był harownik wielki. Po lasach robił, w junakach. Mógł
jeszcze pożyć z pięć lat, bo miał dopiero 75.
W niepogodę niejednego strzyka w kościach. Jak nie ma za co kupić maści i
tabletek, to niektórzy próbują ratować się lekami dla zwierząt. Jednego
gospodarza bolało kolano i stawy łamały, to mu weterynarz poradził lek,
który dawał koniowi. Za 200 g płynu w butelce zapłacił 20 zł. Żona
nasmarowała mu ramię i nogi i po trzech dniach jak ręką odjął - opowiada z
przekonaniem o tej przygodzie.
Od roku Zagorzyce podzielone są na dwa sołectwa. W tych górnych, gdzie "Unii
dali w plecy i siedem lat temu odrzucili nową konstytucję RP", sołtysem jest
przybysz wżeniony w rodzinę zagorzyckich górali. Piotr Dzik, młody wiekiem,
choć już na emeryturze (był zawodowym żołnierzem), jest szanowany, bo
społeczną robotę wykonuje z sercem. Teraz buduje się kanalizację we wsi.
Przychodzą do niego jak do księdza. Przekonuje mieszkańców, że w tej Unii
może być dobrze, jeśli się wieś nie zamknie i przekona, że trzeba myśleć
inaczej. - Ludzie są sceptyczni, choćby z tymi dopłatami, choć coraz więcej
osób się przekonuje, że jak dają, to trzeba brać i nie bać się , że to jakaś
pułapka - mówi sołtys. - Po tych górkach ciężko jest orać te zagony. Dlatego
trzeba szukać innych upraw poza żytem, pszenicą i ziemniakami.
Sołtys ma 3 ha pola, to próbuje plantację malin założyć. Jest już kilka
takich we wsi. - Tylu bezrobotnych wokół, a ziemia leży odłogami, trzeba ją
wykorzystać - przekonuje Piotr Dzik innych. W wyborach nie ukrywa, że "też
wyłamał się z mody na LPR" i zagłosował jak chłopu przystoi na kandydata PSL,
Jerzego Jakubca, wójta sąsiedniej gminy Iwierzyce. Głos stracony, ale wybór
nie sterowany.
RYSZARD ZATORSKI
źródło:
http://www.trybuna.com.pl
powrót
Copyright © Fundacja Pomocy Antyk
|