powrót
Jestem stąd
* Urodził
się we Francji * W Rzeszowie budował dom, ale nie było dane mu go dokończyć
* Zamieszkał pod Warszawą * Został europosłem... z Podkarpacia
Mówi się, że Filipa
Adwenta, jako kandydata do Parlamentu Europejskiego z Podkarpacia, wymyślił
poseł Zygmunt Wrzodak. Nie bez znaczenia miały być też dobre kontakty
przyszłego europosła z Radiem Maryja. Sam Adwent mówi: - Mógłbym startować w
każdym miejscu, bo mam atuty.
Sukces kandydata Ligi Polskich Rodzin to niewątpliwie największa
niespodzianka tych wyborów na Podkarpaciu. Kiedy okazało się, iż zdobył
mandat, dziennikarze wiedzieli tylko, że jest lekarzem, mieszka pod
Warszawą, a jego rodzina pochodzi z Podkarpacia. Na gwałt szukali też jego
zdjęć.
Dziecko emigrantów
Adwent mówi, że mógłby kandydować z każdego okręgu, bo "cała Polska jest
jego ojczyzną”. Dlaczego wybrał Podkarpacie? Bo stąd pochodzą jego
przodkowie. Babcia urodziła się w Ropczycach, dziadek - w Pilźnie, brat
babci - w Mielcu.
Rodzice poznali się we Francji. Ojciec trafił tam z Wojskiem Polskim w 1939
r. Matka pochodziła z rodziny górniczej, która na początku XX wieku
wyemigrowała z Polski "za chlebem”. Po ślubie osiedlili się w Strasburgu. W
1955 roku przyszedł na świat Filip.
- Byłem wychowany w polskiej tradycji i kulturze - wspomina Adwent. - Latami
układałem sobie na mapie Polski, kto z mojej rodziny skąd pochodził.
Szczególnie w stanie wojennym. To normalne u dzieci emigrantów.
W domu rozmawiali po polsku, ale nie tylko, bo mamie, która urodziła się już
we Francji, łatwiej było porozumiewać się po francusku. - Mieszkając na
Zachodzie musiałem walczyć o polskość. Sam uczyłem się polskiego, czytałem
polskie książki - podkreśla.
TIR-y z respiratorami
Skończył studia medyczne i pracował jako anestezjolog w szpitalach
uniwersyteckich Strasburga. - Miałem doskonałą pozycję zawodową. Byłem
starszym asystentem anestezjologii i była to funkcja dożywotnia. Nie można
mnie było odwołać. No... chyba żebym popełnił jakiś niesłychany błąd w
sztuce.
Mógł wieść spokojne, dostatnie życie na Zachodzie. Ale to nie było w jego
charakterze. Kiedy ogłoszono stan wojenny, włączył się w organizację
transportów do Polski z żywnością i sprzętem medycznym. Docierały one m.in.
do szpitali w naszym regionie.
Najważniejsze, zdaniem Adwenta, było dotarcie do ludzi uczciwych. Jedną z
nich była Genowefa Czyrek, wieloletnia dyrektorka szpitala w Jarosławiu. -
To święta osoba, traktuję ją jak drugą matkę - podkreśla po latach.
Po Jarosławiu był Rzeszów i współpraca z doktorem Tadeuszem Nowosadem,
ordynatorem oddziału anestezjologii i intensywnej terapii Wojewódzkiego
Szpitala Specjalistycznego. - Poznałem go na początku lat 90. - wspomina
Nowosad. - Do mojego gabinetu wszedł człowiek i powiedział, że ma dwa TIR-y
załadowane sprzętem medycznym. Zapytał, czy je wezmę. Były to respiratory,
których mi chronicznie brakowało, łóżka, szafki. Wszystko używane, ale w
bardzo dobrym stanie.
Adwent jeździł z transportami regularnie przez 15 lat - do 1996 r., czyli do
swojego powrotu do Polski. Wykorzystywał na to wszystkie urlopy.
Zabrał też kilka pielęgniarek z Rzeszowa na szkolenie do Strasburga. Dr
Nowosad: - Opiekował się nimi, gościł w swoim domu, dawał nawet kieszonkowe.
Nie dokończył domu w Rzeszowie
Decyzję o powrocie do Polski podjął w Jarosławiu, jeszcze w stanie wojennym.
- Tak mi było dobrze wśród tamtejszych ludzi.
Powrót zajął mu kilkanaście lat. - W Polsce poznałem swoją przyszłą żonę,
pochodziła z Gorzowa. Ściągnąłem ją do Francji, gdzie mieszkaliśmy 10 lat. W
końcu jednak trzeba było coś postanowić, bo trójka naszych dzieci dorastała
i obawialiśmy się, że będą miały kłopoty z aklimatyzacją w kraju przodków.
Adwent zaczął budować dom w Rzeszowie. Nie skończył z powodu "przykrości,
których doznał od pewnej wysoko postawionej osoby”. Pytany o szczegóły, mówi
enigmatycznie: - Chodziło o łapówki, które miały związek z pomocą
humanitarną. Niektóre osoby myślały, że na tym można zarobić. A ja nigdy w
życiu nikomu żadnej łapówki nie dałem.
Ostatecznie osiedlił się pod Warszawą. Już wtedy miał ochotę włączyć się w
polskie życie polityczne. - Myślałem, że będzie lepiej, gdy będę miał bliżej
do politycznych centrów kraju - tłumaczy. - Ale to była utopia.
Polska jest sprzedana
Adwent jest autorem dwóch książek o zagrożeniach, jakie - jego zdaniem -
niesie dla Polski członkostwo w UE: "Dlaczego Unia Europejska jest zgubą dla
Polski” i "Wyprzedaż polskiej ziemi”.
- To był mój obowiązek, aby przed tym przestrzec - tłumaczy. - Unia jest
zgubą, bo jeśli ktoś żąda od innego, by wyzbył się suwerenności, to może
mieć tylko złe intencje. Polska jest sprzedana. Jakby pan wiedział, ile
ziemi sprzedano, to by pan posiwiał. A gospodarka? Czternaście lat się
dostosowujemy. Rozumiem, że po dwóch latach można nie widzieć efektów zmiany
gospodarczej, ale po czternastu?! Nie mamy żadnej branży, która by się
rozwinęła, poza trzema: agencjami nieruchomości, ochroniarskimi i
towarzyskimi. Bezrobocie rośnie, ceny też. Kto jeszcze ma tupet mówić, że
weszliśmy do raju?
Narzeka, że hurtownie księgarskie bojkotowały obie jego książki. -
Rozprowadzały je tylko biura Radia Maryja i księgarnia "Antyk” w Warszawie.
W Radiu Maryja
Po wyborach często padało pytanie, skąd ludzie wiedzieli, że trzeba na niego
głosować. Działacz LPR, który zastrzegł sobie anonimowość: - To wpływ Radia
Maryja. Wiedzieliśmy, że ma tam dobre kontakty. Na tydzień przed wyborami
był gościem "Rozmów niedokończonych” (sztandarowej audycji publicystycznej
toruńskiej rozgłośni - przyp. aut.).
Działacze Ligi dodają też, że w kampanii Adwent sporo jeździł po
województwie, a proboszczowie udostępniali mu sale.
O tym, że za sukcesem Adwenta stoi Radio Maryja, są też przekonani jego
polityczni konkurenci. - Żartowaliśmy z działaczy Ligi, że nie ma sensu
podpisywać z nimi żadnych umów koalicyjnych, bo lepiej zawieźć do Torunia
swojego kandydata, dać tam na tacę i ma się wybory wygrane - mówi działacz
PSL.
Takie stwierdzenia oburzają Zygmunta Wrzodaka: - Nie bądźmy mądrzejsi od
wyborców. Elektorat LPR to wyjątkowo świadomi ludzie.
Sam Adwent tłumaczy: - Nie mam żadnych kompleksów, bo jestem stąd i swoimi
działaniami udowodniłem przywiązanie do tego regionu. Może wielu ludzi
pamięta te czasy, kiedy się sprawdziłem, a nie obiecywałem. Sporo ludzi
przychodziło na moje spotkania. Może też znali moje książki?
Spadochroniarze to ludzie odważni
Sukces Adwenta może skomplikować sytuację podkarpackiej Ligi. Już pojawiły
się głosy, jaki sens ma głosowanie na partię, która ma na Podkarpaciu
łącznie czterech posłów (do Sejmu i Parlamentu Europejskiego), w tym dwóch
"spadochroniarzy”: Wrzodaka i Adwenta.
Adwent: - Opinie o "spadochroniarstwie”, wypowiadane w złośliwym tonie, są
dla mnie krzywdzące. Natomiast samo określenie mi nie przeszkadza, bo
spadochroniarze to ludzie odważni, wyselekcjonowani, zawsze w pierwszej
linii obrony.
Wrzodak wypowiada się ostrzej: - Komuniści i agenci będą tak mówić. Nas to w
ogóle nie interesuje.
Do upadłego
Dr Nowosad: - Filip to przeuroczy człowiek. Bardzo kontaktowy, zaraża
optymizmem, patriotyzmem i do granic absurdu posuniętą polskością. Bardzo go
szanuję, co nie znaczy, że popieram wszystkie jego poczynania. Opcja LPR
jest mi daleka, ale uważam, że jeśli ktoś coś załatwi w Parlamencie
Europejskim i będzie walczył do upadłego, to będzie to Filip.
Adwent: - O czym najbardziej marzę? Aby obronić polską ziemię i zastopować
demontaż państwa polskiego.
źródło:
http://www.gcnowiny.pl/
powrót
Copyright © Fundacja Pomocy Antyk
|