powrót
Źródło, nr 48, 11/2004
Troska o Polskę
Z
Filipem Adwentem, posłem Parlamentu Europejskiego z LPR rozmawia Małgorzata
Pabis
- Podczas jednego z
wystąpień we Francji stanął Pan Poseł w obronie dzieci nienarodzonych...
- Posłowie LPR, razem z kilkoma innymi posłami z różnych państw,
zostali zaproszeni na Letni Kongres partii "Ruch na rzecz Francji" Filipa de
Villiers, z okazji rozpoczęcia kampanii przeciwko Konstytucji Europejskiej.
Kongres odbył się w zachodniej Francji, w miejscowości La Baule. Każdy z
zaproszonych gości miał pięć minut, by wypowiedzieć się o Konstytucji
Europejskiej. Dokładnie na minutę przed moim wystąpieniem, kiedy kończyła
swoją wypowiedź koleżanka z Irlandii, podszedł do mnie pewien Francuz,
schylił się nade mną i powiedział dosłownie: Nie mówisz o aborcji, nie
mówisz o chrześcijaństwie, nie mówisz o rodzinie, albo ci wyłączę mikrofon.
Mówisz tylko o Konstytucji.
Osłupiałem. Miałem przecież wszystko już napisane i wydrukowane. Co
skreślić? Każde zdanie było istotne. Gdybym coś usunął ze swojego tekstu,
zaprzeczyłbym samemu sobie. Szybko wytłumaczyłem, o co mnie "poproszono",
pani poseł Urszuli Krupie, która siedziała obok mnie, i podszedłem do
mównicy. Powiedziałem dokładnie to, co miałem przygotowane. Ku mojemu
zdziwieniu, nie wyłączono mi mikrofonu. Ludzie przerywali moje przemówienie
oklaskami, a na końcu zgotowali mi owację na stojąco. Później osoba, która
mi groziła odcięciem mikrofonu, podeszła do mnie i powiedziała: Z twojej
winy straciliśmy kilka procent głosów. Oczywistym jest, że wszyscy jesteśmy
też przeciwko aborcji, ale o tym nie wolno wspominać publicznie. Mówienie o
aborcji we Francji, to śmierć polityczna. Natomiast reakcja ponad 700
uczestników Kongresu była całkiem odmienna. Podchodzili do naszej polskiej
delegacji ze słowami uznania za odwagę, z gratulacjami. Jakaś bardzo zacna
pani z córką podeszła do mnie i pani poseł Krupy i powiedziała: Wy w Polsce
jeszcze macie wolność słowa, a my we Francji już ją straciliśmy. Mamy
zakneblowane usta. Odpowiedziałem jej: Ale my też w Polsce nie mamy takiej
wolności słowa, jaką powinniśmy mieć, a jeżeli mówimy takie rzeczy, to tylko
dlatego, że wywalczamy sobie taką wolność. Ona nas niekiedy drogo kosztuje.
- Proszę powiedzieć
Czytelnikom, o czym Pan Poseł mówił podczas swojego wystąpienia?
- Wspomniałem o powszechnym przemilczaniu wartości, o zacieraniu różnic
między dobrem a złem, a przede wszystkim o tym, że w łonach matek dokonuje
się ludobójstwa dzieci nienarodzonych. Zresztą ten ostatni urywek zdania
najczęściej pojawiał się we francuskiej prasie następnego dnia. Niektórzy
liderzy partii "Ruch na rzecz Francji" starali się komentować moją wypowiedź
delikatnie, grzecznie, ale zarzut był dla mnie oczywisty: Kilka punktów w
sondażach nam odebrał. Jednak kontrast był niezwykle widoczny w porównaniu z
reakcją działaczy terenowych, którzy z niezmierną radością odbierali
nazywanie rzeczy po imieniu. Świadczy to o tym, że w krajach takich jak
Francja, nawet bardzo prawi ludzie są na ogół kompletnie sparaliżowani na
samą myśl, jak zareagują media lub ludzie o odmiennych poglądach. Zaszło to
już tak daleko, że sami dokonują autocenzury. Pani poseł Krupa bardzo
trafnie stwierdziła - kiedy później komentowaliśmy między sobą te wydarzenia
- że bez Bożej pomocy i wyraźnego odniesienia się do Boga, oni niczego nie
zdołają zmienić. Tak wielka jest siła nurtów antychrześcijańskich i wrogich
życiu.
- Potem zabrzmiały
mocne słowa Polaków już w Parlamencie Europejskim...
- Pani poseł Urszula Krupa wystąpiła na forum plenarnym PE. Przemawiała
przez 2,5 minuty na temat statku "Kobiety na Falach", który miał dobić do
wybrzeży Portugalii. Pani poseł otwarcie powiedziała, co myśli o tych
kobietach i ich zbrodniczych celach. Na koniec pogratulowała rządowi
portugalskiemu, że nie ugiął się pod naciskami. Parlament Europejski nie
jest przyzwyczajony do podobnych wypowiedzi! Zaraz po pani poseł Krupie
wystąpił pan poseł Michał Kamiński z PiS-u, który jej zawtórował, z wielkim
oratorskim talentem. Swoją wypowiedź zakończył słowami: Tak jak powiedział
nam nasz Zbawiciel 2000 lat temu, to co uczyniliście jednemu z tych
najmniejszych, Mnieście uczynili. To było piękne spuentowanie, które było
dowodem, że niektórzy Polacy - oczywiście nie jest to pogląd całej polskiej
delegacji do Parlamentu - mogą, swoją odwagą i postawą, dużo dobrego, a
szczególnie dużo prawdy wnieść do Parlamentu. Jest to niewątpliwie pewna
sensacja, szeroko i rozmaicie komentowana, ale jakże podnoszą na duchu słowa
posłów z innych państw, którzy do tej pory nie mieli odwagi się wychylać:
Jak to dobrze, żeście się, Polacy, tu znaleźli!
- Kiedy polscy
europarlamentarzyści bronili życia nienarodzonych, w Polsce środowisko SLD
przygotowało barbarzyński projekt, który pozwala matkom zabijać swoje
dzieci. Jak Pan Poseł ocenia takie pociągnięcia?
- Jak najgorzej. To jest planowane zabójstwo na ogromną skalę.
Zastanówmy się, dlaczego oni robią to teraz, w czasie, kiedy polska
delegacja (mam tu oczywiście na myśli posłów broniących cywilizacji życia)
weszła do struktur europejskich i bez kompleksów broni swoich poglądów. Czy
aby nie próbują nas wymanewrować? Być może to desperacka ofensywa, żeby
jeszcze w Polsce, która do tej pory wytrzymywała napór cywilizacji śmierci,
obalić to, co daje ludziom nadal wyjątkowe poczucie godności. Lewica nie
potrzebuje już poparcia tej części Kościoła i wiernych, którzy wypowiadali
się za wejściem do Unii. Odsłania teraz swoją prawdziwą twarz. Ale czy to
naprawdę zaskoczenie?...
- Rozmawiamy przez cały
czas o problemach rodzin. Najpierw próbowano rodzinę zniszczyć ekonomicznie,
teraz niszczy się ją poprzez promowanie różnych dewiacji. Dajmy przykład
Hiszpanii, gdzie ostatnio ustanowiono prawo, według którego bardzo łatwo
uzyskać rozwód. Zalegalizowano związki homoseksualne i pozwolono im
adoptować dzieci. Czy to jest tendencja, która będzie się rozszerzać?
- Bardzo się tego obawiam. W myśl jej zwolenników, ta tendencja ma
zalać całą Europę, cały świat. Popierający te dewiacje nigdy się sami nie
zatrzymają. Ktoś inny musi to uczynić. Sytuacja w Hiszpanii jest o tyle
poważna, że zawsze przedstawiano ten kraj jako bardzo katolicki, gdzie
negatywne wpływy ateizmu ograniczone są do wybrzeża, zamieszkałego przez
duży procent obcokrajowców, natomiast środkowa część kraju pozostaje
"czysta", "zachowana" od szkodliwych wzorców. Ostatnie decyzje rządu
hiszpańskiego obalają kompletnie tę optymistyczną wizję. To jednak niczego
nie zmienia w naszym działaniu, a powinno je tylko wzmocnić. Dotrzeć musi do
nas, do jakiego stopnia musimy być konsekwentni i zdeterminowani w walce.
Przeciwnicy są bardzo mocni. Jeżeli takie bastiony wiary, jak Hiszpania, tak
prędko się rozsypują, nie mamy prawa się łudzić. Nie możemy pójść na żadne
układy z siłami zła. Potrzebna jest odważna, bezkompromisowa postawa całego
Kościoła. Właśnie ciągłe kompromisy w sprawach zasadniczych doprowadziły do
upadku Kościoła katolickiego na Zachodzie, czego konsekwencją są tak
rozpowszechnione obecnie dewiacje społeczne.
- Kiedy mówił Pan o
niszczeniu rodziny, używał Pan zaimka Oni. Oni, czyli kto?
- Trudne pytanie... "Oni" - to przynajmniej ci, którzy stoją u władzy
współczesnej Europy. A kim oni są dokładnie, to chyba sam jeden Bóg wie.
Najprawdopodobniej masoneria ma w tym znaczny udział, a także część prostych
ludzi, którzy z głupoty, wygody i łatwizny, podążają za tym, co jest przez
innych dokładnie przemyślane. Powiedział mi pewien znajomy, który od lat
pracuje w Brukseli, że nigdy wpływy masońskie nie były tak silne, jak
obecnie w strukturach UE. Ale powtarzam, trudno powiedzieć kim oni dokładnie
są. Przecież nigdy się nie afiszują. Ale czy to takie ważne? Wystarczy
przecież wiedzieć, że Oni - to właściwie "On" - Szatan... Zło...
- Dlaczego tak bardzo
chcą zniszczyć rodzinę?
- Jeżeli nie będzie struktury rodzinnej, tej podstawowej, jedynej
trwałej i powszechnej, to będzie można łatwo ludźmi sterować. Ludzie
stanowić będą zbiorowisko egoistów, pozbawionych myślenia konsumentów,
którym się wszystko da - trywialnie mówiąc - wcisnąć, z którymi wszystko się
zrobi, bez oporu z ich strony. W Parlamencie widać wyraźnie, jak urzędnicy
europejscy, którzy zajmują się obsługą posłów z LPR, z coraz większym
szacunkiem do nas podchodzą. To jest wielka zmiana, do której sami się
przyznają. Byli całkiem inaczej nastawieni do nas przed naszym przybyciem, a
widzą teraz, że jesteśmy całkiem normalnymi ludźmi. Więcej, przyznają się,
iż wielu posłów do PE przybywa tutaj nie wiadomo dobrze po co. Ale wy, z
Ligi Polskich Rodzin, od razu widać, że wiecie czego chcecie.
- Przed referendum
unijnym Pan Poseł był przeciwnikiem wejścia Polski w struktury UE. Wielu,
podobnie jak Pan, ostrzegało, że UE będzie mogła narzucić nam swoje prawo,
jeśli chodzi o tzw. aborcję czy związki homoseksualne. Jak Pan Poseł teraz
to widzi? Czy może dojść do takiej sytuacji?
- Chcę podkreślić, że nawet teraz, kiedy jesteśmy już w UE, pozostaję
tego przeciwnikiem. Uważam nadal, że UE jest zgubą dla Polski, ale jestem
tutaj jako polski żołnierz na polu bitwy, który w każdej sytuacji i do końca
walczy o swój Kraj.
Jeśli zaś chodzi o prawo unijne, to jestem niestety przekonany, że UE
pod płaszczykiem praw człowieka, praw kobiety, prawa do własnego ciała itd.
jest w stanie narzucić nam swoje decyzje dotyczące np. aborcji i związków
homoseksualnych. Gdyby się jednak tak stało, nikt nie jest w stanie zabronić
nam stanięcia murem przy swoich przekonaniach. W sytuacji, gdyby Unia
narzuciła nam rozwiązania prawne niezgodne z naszym sumieniem, należałoby
zareagować wyjątkowo mocno. Wyjść solidarnie na ulice, na czele z hierarchią
kościelną. W ten sposób pokażemy, że takiego prawa nigdy nie zaakceptujemy i
że się nie ugniemy. Jestem przekonany, że wtedy Unia się cofnie, bo w
rzeczywistości boi się ludzi zdeterminowanych.
- Przez cały czas
mówimy o tych, którym zależy na zniszczeniu rodziny. A przecież są i tacy,
którzy jej bronią. Jaka jest szansa, że ta opcja zwycięży?
- Matematycznie mała, ale entuzjazm oraz zaangażowanie kilku czy
kilkunastu ludzi mogą być bardzo zaraźliwe. Z historii znamy już takie
zwycięstwa... Ważne jest to, że nasza grupa posłów jest w PE i swoją
obecnością oraz postawą świadczy o naszych wartościach. Dzięki temu, co
mówimy, wielu innych posłów zaczyna stawiać sobie pytania. Wielu jest
takich, którzy myślą zdrowo, lecz boją się płynąć pod prąd. Kiedy jednak
zobaczą, że więcej ludzi myśli podobnie jak oni, że wyłania się jakiś
przywódca, obudzą się z letargu i zaczną działać. Nad tym pracujemy.
- Wiele osób podkreśla,
że Parlament Europejski ma bardzo małe kompetencje i niewiele może zrobić.
Mówi się, że polscy eurodeputowani zarabiają wielkie pieniądze, a ich pobyt
tam nie ma żadnego sensu...
- Sens jest i to ogromny. Każdego dnia jestem bardziej o tym
przekonany. Powtarzam, prowadzimy tutaj walkę o Polskę. Walka, to jest też
informacja. Ważne jest, aby znać języki, by swobodnie poruszać się,
nawiązywać kontakty, uświadamiać i informować innych posłów i media o
prawdzie o Polsce i Polakach. Wierzę, że nasza obecność w Brukseli
przyniesie owoce, bo pracujemy bardzo dużo. Prawie nigdy nie opuszczam biura
przed północą. Zaznaczyć też trzeba, że w obecnej kadencji w Parlamencie
Europejskim bardzo wzmocniła się opcja "Pro-Life". Nie stanowimy jeszcze
większości, ale jest nas znacznie więcej niż w poprzednich kadencjach.
Potrzebujemy trochę czasu, by wpłynąć na myślenie i mentalność ludzi. Jestem
jednak pewny, że nasza ciężka praca zaprocentuje i ludzie zobaczą jej
efekty. A jeżeli uda się to wszystko zapisać w odpowiednich ustawach, to
będzie bardzo duży sukces. W najbliższym czasie spodziewamy się bardzo
trudnych debat na temat odszkodowań wojennych, wypędzeń itd. Nasza rola
będzie tutaj niesłychanie ważna. Polacy mogą liczyć na to, że posłowie Ligi
Polskich Rodzin będą najlepszymi obrońcami polskiej racji stanu. Nie damy
zafałszować naszej historii. Ci, którzy w Unii jej nie znają (a ta niewiedza
dotyczy, niestety, większości unijnych społeczeństw), dowiedzą się od nas
prawdy: kto był katem, a kto był ofiarą. Kto wypędzał, a kto był wypędzony.
Kto mordował a kto ratował. My - posłowie z LPR - zadbamy o to.
- Dziękuję za rozmowę.
powrót
Copyright © Fundacja Pomocy Antyk
|