powrót

 

Polityka ignorancji

Ministerstwo Spraw Zagranicznych w żaden racjonalny sposób nie potrafi przedstawić powodów przemawiających za prowadzoną przez MSZ polityką względem Niemiec. A jest to polityka od podstaw błędna. Zagraża bezpieczeństwu materialnemu milionów Polaków zamieszkujących Ziemie Odzyskane, godzi się na niemiecką dominację nad Polską, prowadzi do bezkarnego zakłamywania przez Niemców historii XX wieku. Poprawne stosunki z Niemcami zdają się być ważniejsze dla polskiego MSZ, niż bezpieczeństwo kraju i obywateli.

Zgodnie z obietnicą złożoną w poprzednim numerze wracamy do tematu sprawozdania rządowego ze stanu stosunków polsko-niemieckich przedstawionego sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych w dniu 15 lipca br. Przypomnijmy, że sprawozdanie zostało odesłane do MSZ celem uzupełnienia go o brakujące elementy oraz umieszczenia tam informacji, kto jest autorem poszczególnych opracowań, oraz które osoby w MSZ odpowiadają merytorycznie za poszczególne działy omawianej problematyki.
Przed tygodniem prezentowaliśmy ogólny przebieg debaty na tle wizyty prezydenta Niemiec Horsta Koehlera. Tym razem zechcemy się przyjrzeć dokładniej zasadniczym problemom podnoszonym w dyskusji przez zabierających głos mówców.

Główne problemy w dyskusji
Na początku należy się Czytelnikowi krótkie wyjaśnienie. Sprawozdanie przedstawione przez wiceministra spraw zagranicznych Jana Truszczyńskiego nie wyszło treścią poza urzędniczą sztampę. Ogólnikowość, powierzchowne podejście do tematu, mieszało się tam ze sformułowaniami wewnętrznie sprzecznymi - jak na przykład to, że prawa Polonii w Niemczech są w ogólnym zarysie respektowane, ale nie są respektowane we wszystkich kluczowych sferach życia.
Taki, a nie inny kształt rządowego dokumentu sprowokował przebieg samej dyskusji w komisji. Posłowie nie kryli oburzenia na fakt, że rząd z rozmysłem pominął lub zbagatelizował wszystkie istotne kwestie sporne w stosunkach polsko-niemieckich. I to w chwili, gdy Niemcy przeszły do wielokierunkowej ofensywy, której celem jest uzyskanie od Polski rewindykacji majątków poprzesiedleńczych, a w wymiarze międzynarodowym, zapewnienie sobie hegemonistycznej pozycji w Europie i Świecie.

Zasadnicze problemy, jakie podnosili dyskutanci dotyczył:
sprawy wypędzonych i roszczeń odszkodowawczych,
ignorowania przez rząd woli Sejmu wyrażonej w stosownych uchwałach,
dyskryminacyjnego traktowania przez Niemcy tamtejszej Polonii,
niemieckich ambicji hegemonistycznych, przemian geopolitycznych z tym związanych oraz polskiego do nich stosunku,
rewizjonizmu historycznego Niemców

Poruszono także sprawę zwrotu przez Niemcy zagrabionych w czasie wojny dóbr kultury i niebezpieczeństwo związane z próbami harmonizacji prawa podatkowego w UE - oba te problemy omówił w swoim wystąpieniu poseł Marian Piłka. Obok cytujemy obszerne fragmenty wystąpień poselskich. My skoncentrujemy się na dyskusji wokół wymienionych powyżej zagadnień.
Tu jeszcze jednak uwaga. Jedyny prorządowy głos w debacie zabrał poseł „Samoobrony” Marian Curyło, który zasugerował, że krytyka przedłożenia rządowego jest szkodliwa dla Polski i inspirowana z zewnątrz. Jego krótkie wystąpienie cytujemy obszernie obok.

Odszkodowania i roszczenia
Za wyjątkiem posła Curyły, wszyscy pozostali mówcy poddali miażdżącej krytyce rządowe stanowisko w sprawie roszczeń odszkodowawczych. Nie kryli oburzenia rządowym milczeniem w tej sprawie.
Polityka MSZ okazała się błędną. Poseł Jerzy Czerwiński tak podsumował rządową doktrynę w sprawie odszkodowań: Gmach waszej polityki niemieckiej na naszych oczach się burzy. Wy, panowie z MSZ, budujecie ten gmach na pewnej fikcji, a nie rzeczywistości. MSZ przekonuje, że doktryna niemiecka mówi jedno, ale my mamy inną doktrynę. Tu nie chodzi o doktryny, tylko o rzeczywistość. Rzeczywistością są toczące się w tej chwili procesy. Między innymi proces w Prudniku...
Rząd utrzymywał (i nadal utrzymuje, co wynika z treści wystąpienia przed komisją wiceministra Truszczyńskiego), że nie ma powodu do interwencji dyplomatycznej, bowiem:
żadna z zasadniczych sił politycznych w Niemczech nie popiera roszczeń wypędzonych,
żadne prawodawstwo międzynarodowe nie implikuje praw wypędzonych do odszkodowań.
Dziś ta argumentacja wydaje się niedorzeczna. Oświadczenie prezydenta Niemiec o niepopieraniu roszczeń nie ma żadnej wagi w wypadku orzeczeń sądowych w tych sprawach (Marek Jurek). Stoi ponadto w sprzeczności z praktyką niemieckiego państwa. Urzędy niemieckie wymuszają na przesiedleńcach domaganie się od Polski zwrotu majątków lub rekompensat i to nie jest już działanie indywidualne (Antoni Macierewicz).
Polskie MSZ od roku 1989 zdaje się nie zauważać, że polityka niemiecka wobec wschodnich sąsiadów jest nastawiona na rewindykację strat poniesionych w wyniku II wojny światowej (Antoni Macierewicz). Znajduje to swoje odzwierciedlenie w orzeczeniach Trybunału Konstytucyjnego, opiniach Bundesratu czy treści umów międzynarodowych zawieranych z Polską (jak list Skubiszewskiego-Genschera załączony do traktatu polsko-niemieckiego).
Do polskich sądów wpływa coraz więcej pozwów o zwrot majątków poniemieckich. Zgłaszający nie ukrywają, iż docelowych rozstrzygnięć oczekują od trybunałów międzynarodowych. Mimo to minister Truszczyński powtarzał na posiedzeniu komisji tę samą, dawno zdezaktualizowaną argumentację.

Uchwały i reparacje
Bezpośrednio z roszczeniami wiąże się problem uchwał sejmowych, których rząd nie tylko nie wykorzystuje jako narzędzi politycznych, ale otwarcie je sabotuje. W marcu ubiegłego roku Sejm jednogłośnie przyjął uchwałę wzywającą rząd do poinformowania organów UE i państw członkowskich, że w sprawie roszczeń majątkowych Polska nie uznaje jurysdykcji międzynarodowych trybunałów.
Rząd zamiast zgodnie z wolą Sejmu przekazać treść uchwały krajom członkowskim wydał oświadczenie, w którym ją skrytykował. Dał też do zrozumienia, że nie będzie jej wykorzystywał, co konsekwentnie czyni po dziś dzień. To czyje interesy Pan reprezentuje, czyje interesy reprezentuje pański rząd? Czy przesiedleńców, czy Polaków? Tych interesów się nie da pogodzić... powiedział ostro w trakcie dyskusji poseł Czerwiński.
Minister Truszczyński usiłował przekonać posłów, że takie umiędzynarodowienie indywidualnych roszczeń byłby niekorzystne i oznaczałoby przekreślenie całej powojennej linii prawno-międzynarodowej, na której opierała się polska polityka zagraniczna po 1945 roku.
MSZ nie zauważa, że umiędzynarodowienie sprawy nastąpi, tak czy inaczej, z chwilą skierowania roszczeń przed europejskie trybunały. A to, jak wiadomo z deklaracji „wypędzonych”, jest tylko kwestią czasu.
Kolejnym przedmiotem sporu między posłami a wiceministrem był projekt uchwały w sprawie reparacji wojennych od Niemiec. Z inicjatywy posłów Ruchu Katolicko-Narodowego 28 sierpnia 2003 złożono ten projekt w komisji spraw zagranicznych, a następnie przyjęto w pierwszym czytaniu. Od miesięcy nie trafia on pod obrady Sejmu. Oficjalnym powodem jest brak opinii rządu.
Według posłów domaganie się reparacji to jedyna droga, aby się ustrzec przed zalewem wniosków roszczeniowych. Tylko kładąc na stół problem reparacji, Polska może wynegocjować od Niemiec zamknięcie kwestii roszczeń indywidualnych. W zamian za polską rezygnację z reparacji jako absolutne minimum - zdaniem posła Jerzego Czerwińskiego - należy wynegocjować opcję zerową, czyli wszystkie roszczenia wypędzonych bierze na siebie państwo niemieckie.
Minister Truszczyński w imieniu MSZ stanowczo sprzeciwił się podnoszeniu problemu reparacji. Według niego rozwiązanie to nie prowadzi do poprawy stosunków polsko-niemieckich, jest bezproduktywne i nie może być rozwinięte na podstawie istniejących umów i prawa międzynarodowego. Ostatecznie jednak minister, podobnie jak w innych dyskutowanych kwestiach, dystansował się od swojego stanowiska stwierdzając, że nie czuje się kompetentny do w pełni autorytatywnego wypowiadania się na ten temat.

Osamotniona Polonia
Wiele gorzkich słów dostało się MSZ za sprawę Polonii w Niemczech. Posłowie Macierewicz i Jurek zwracali uwagę, że po wejściu do UE rząd nie wykorzystuje nawet prawodawstwa wspólnotowego by zadbać o interesy Polonii w Niemczech.
Macierewicz zwrócił uwagę na możliwości, jakie daje Konwencja o Mniejszościach Narodowych, oraz fakt, że polski Sejm ratyfikował ją w trybie artykułu 18-tego (z inicjatywy RKN), zobowiązując rząd do uzyskania dla Polaków za granicą statusu równego temu, jaki mają mniejszości w Polsce.
Truszczyński dowodził, że Niemcy nie podpisały tej Konwencji, dlatego nie można wymusić na nich respektowania jej zapisów. Potem przyznał się do przejęzyczenia, gdy Antoni Macierewicz przypomniał, że Niemcy ratyfikowały Konwencję w roku 2000, tyle, że dokonując enumeratywnego wymienienia, kto jest, a kto nie jest w ich pojęciu mniejszością. I tak Polacy nie są mniejszością w Niemczech za to, na przykład, Cyganie i Serbołużyczanie - są.
O dyskryminacyjnym traktowaniu mniejszości polskiej przez Niemców świadczy nawet opracowanie przedstawione przez rząd, gdzie fakty ścierają się z oficjalną propagandą tworząc niespójną całość. Rząd twierdzi, że wszystko jest w porządku, ale w zasadniczych obszarach nic nie jest w porządku. Kto to podpisał? To jest spójne, to jest logiczne? Wstydzę się za taką politykę wobec Niemiec (Jerzy Czerwiński).
Poseł Antoni Stryjewski z koła RKN oskarżył MSZ o wspólne z Niemcami dezorganizowanie środowisk polonijnych. Od wielu lat wszystkie rządy okresu transformacji robią, co w ich mocy, aby uniemożliwić Polonii organizację.
Minister usiłował bronić się przykładami rozmów, jakie polscy dyplomaci prowadzą z poszczególnymi landami, gminami w Niemczech, by wywalczyć odpowiednie uprawienia dla Polonii. To tylko potwierdziło, że mamy tu do czynienia z dyskryminacyjną dla Polaków asymetrią - mniejszość niemiecka ma w Polsce przywileje nadawane centralnie, polska dyplomacja musi żebrać o minimum praw dla Polaków u władz lokalnych.
Problem mniejszości jest problemem realnym (Marek Jurek), a rząd podobnie jak w sprawie odszkodowań nie ma żadnego pomysłu jak go rozwiązać.

Aspiracje Niemiec
Ważnym zagadnieniem pominiętym w sprawozdaniu rządowym, na które zwracali uwagę posłowie są aspiracje międzynarodowe Niemiec. Szczególnie dużo na ten temat wypowiadali się posłowie Macierewicz, Piłka i Stryjewski. Zwracali uwagę, że państwo niemieckie zaczęło obecnie dążyć do zajęcia pozycji jednego z głównych państw w polityce światowej (Antoni Macierewicz).
Co to oznacza dla Polski w wymiarze europejskimi międzynarodowym? W Europie oznacza to dążenie do stworzenia hegemonii francusko-niemieckiej. W wymiarze polskim ta hegemonia będzie oznaczała budowę hegemonii niemieckiej. W wymiarze globalnym oznacza to systematyczne podważanie roli USA, podważanie znaczenia Paktu Północno-Atlantyckiego i orientacja na współpracę z tymi państwami, którym zależy na zmianie obecnego porządku międzynarodowego. Czyli między innymi z Rosją, której trzeba czymś płacić. Płacić między innymi w nasze strefie bezpieczeństwa.
(...) Jasne jest, że nasze zasadnicze cele polityczne są sprzeczne z zasadniczymi celami politycznymi Niemiec. To trzeba sobie jasno powiedzieć (Marian Piłka).
Niemcy doprowadziły do konfliktu z USA, prowadzą grę sojuszniczą z Rosją. A to podkopuje naszą pozycję w sojuszu transatlantyckim i stwarza zagrożenie niemiecko-rosyjskim oskrzydleniem (Antoni Stryjewski).
Przy takim a nie innym stanie stosunków z sąsiadami Niemcy nie mogą mieć stałego członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ (Marek Jurek).
Milczenie polskiego MSZ na temat dążeń Niemiec jest niezrozumiałe. Chyba, że uważacie państwo, że Polska powinna się stać częścią niemieckiego układu hegemonialnego w Europie i Świecie (Antoni Macierewicz). W jego budowie pomóc ma Traktat Konstytucyjny, który rząd nazywa kompromisem, a posłowie komisji określili mianem klęski.
Minister Truszczyński i tym razem niewiele miał do powiedzenia poza życzeniowym stwierdzeniem, że nie podziela obaw posłów, co do hegemonistycznych dążeń Niemiec, a sprawa kształtu Rady Bezpieczeństwa jest tematem zbyt szerokim, by ograniczać go do Niemiec (w odpowiedzi poseł Antoni Stryjewski zwrócił uwagę, że członkostwo Brazylii czy Pakistanu jest nam obojętne, a Niemiec nie, więc warto skoncentrować się na tym, co jest ważne z punktu widzenia polskich interesów narodowych)..

Rewizjonizm historyczny
Poważnym problemem w stosunkach dwustronnych jest narastający niemiecki rewizjonizm historyczny. Polska nie tylko się mu nie sprzeciwia, ale uczestniczy w inicjatywach, które ten rewizjonizm podsycają (taka wartość ma gdańska deklaracja prezydentów Raua i Kwaśniewskiego, w której nawołuje się do oczytania na nowo problemu wypędzeń) i sama mu ulega.
Przykładem takiego ulegania, według posła Marka Jurka, jest nieartykułowanie polskich racji i polskiego punktu widzenia na temat wypędzeń. Pozostawia się wolną przestrzeń dla nowej niemieckiej doktryny, która sugeruje, że nie tylko Polacy, ale również Czesi nie chcieli żyć z Niemcami w jednym państwie kierując się wspólnymi zasadami demokracji i praw człowieka, podczas gdy to Niemcy tego nie chcieli. Niemcy nie chcieli nawet żyć we własnym państwie demokratycznym wybierając dyktatorski reżim Hitlera.
Minister bronił się twierdzeniem, że polska dyplomacja działa energicznie na rzecz prawdziwego obrazu historii, a deklaracji gdańskiej nie można ograniczać do jednego wątku.

Podsumowanie
Polska dyplomacja popełniła w minionym 15-leciu całą serię kardynalnych błędów w stosunkach polsko-niemieckich. Każdy ma prawo popełnić błąd - to się zdarza. Ale nie dostrzegać, że się go popełniło, nie wyciągnąć żadnych konsekwencji z popełnionego błędu... - to już nie jest błąd, to jest skandal (Macierewicz).
Te słowa najtrafniej podsumowują działanie polskiej dyplomacji na kierunku niemieckim. Minister Truszczyński, broniąc stanowiska rządowego, albo wracał do dawno zdezaktualizowanych stanowisk, albo zasłaniał się niekompetencją (ewentualnie ją wykazywał), albo wreszcie kwitował zastrzeżenia i uwagi posłów sformułowaniem, iż ich propozycje nie służą poprawie stosunków polsko-niemieckich.
W imię poprawnych relacji z zachodnim sąsiadem postpeerelowska dyplomacja jest gotowa przefrymarczyć bezpieczeństwo materialne milionów Polaków, zgodzić się na niemiecką dominację nad Polską oraz na alternatywną, fałszywą historię minionego wieku.
MSZ nie potrafi w sposób klarowny i spójny przedstawić racji przemawiających za taką a nie inną polityką względem Niemiec. Nie tylko nie widać końca pasma porażek dyplomatycznych, ale, co gorsza, MSZ z fanatycznym wrost zaślepieniem trzyma się linii postępowania, sprowadzającej polską politykę zagraniczną na manowce.
Dyskusja w sejmowej komisji spraw zagranicznych była pouczającym na to dowodem i kolejnym dzwonkiem ostrzegawczym dla elit politycznych w naszym kraju. Nic dziwnego, że coraz częściej pojawiają się pytania o uczciwość ludzi zawiadujących polską dyplomacją. Takie nagromadzenie błędów coraz trudniej tłumaczyć inaczej jak świadomym działaniem na szkodę własnego państwa.

Krzysztof S. Skibiński

 

źródło: http://www.glos.com.pl/05rez/ignor.html

 

 

  powrót

Copyright © Fundacja Pomocy Antyk